Może ktoś zechce oderwać się na chwilę od polityki i zastanowić się nad tym pytaniem.
Mnie ono dręczy od 1.5 miesiąca, czyli od śmierci mojej Babci.
Ta śmierć była dla mnie szokiem i do dziś nie mogę się z nią pogodzić.
Czy to możliwe, że po długim i bogatym życiu człowieka, po tylu przeżyciach i emocjach, po ważnych dla wielu innych ludzi dokonaniach, nie zostaje nic oprócz
marnego ciała- pustej skorupy?
A jeśli jest nieśmiertelna dusza, to gdzie ona się podziewa?
Dlaczego nigdy nie da nam jakiegoś znaku? :)
Jeśli ktoś ma więcej wiedzy na ten temat, to zapraszam :)